

Przedstawiam Wam historię Kasi, dla której działanie floatingu stanowi CUDowność!
Kasię poznałam przypadkiem, opowiedziałam jej czym się zajmuję i zachęciłam do zainteresowania się floatingiem,
a dla lepszego zapamiętania podarowałam ulotkę Oceanu Czasu.
Niedługo później stała się fanką na facebooku i skwapliwie pozostawiała po sobie ślad pod moimi wpisami w postaci serduszek
– taki jej znak rozpoznawczy, serduszko <3
Na facebooku właśnie, zobaczyłam jeden z jej komentarz: „Olfen i Diclac moimi przyjaciółmi”, a że jestem exPielęgniarką
szybko rozpoznałam,że to leki przeciwbólowe. Dociekałam co dolega Kasi i dowiedziałam się,że (jak to określiła) „wysiadły jej plecy”.
Kasia ciężko pracuje w jednej ze Świdnickich firm.
Co dzień podnosi gabarytowe i nie lekkie rzeczy, długo stoi albo długo siedzi wykonując swoje zadania.
Jej praca jest bardzo stresogenna, a domiar wszystkiego jeszcze zmianowa.
Tydzień w tydzień pracuje na zmianę raz w dzień, a raz w nocy.
Nie służy to zdrowiu – o tym Kasia mówiła już przy pierwszym spotkaniu.
Nie mniej jest sumiennym i oddanym pracownikiem. Lubi pracę z ludźmi, jest prawą ręką swojego Kierownika i cieszy się jego zaufaniem.
W prywatnej rozmowie na temat wysiadających pleców zaproponowałam Kasi,żeby wybrała się na floating.
Podesłałam odpowiednie informacje z bloga: sesja floatingowa krok po kroku, zastosowanie floatingu w bólu i rehabilitacji oraz listę przeciwwskazań,
aby upewnić się, że może być Gościem Oceanu Czasu.
Kiedy umówiłyśmy się na sesję floatingową, a Kasia przyszła – na jej twarzy wymalowany był grymas cierpienia.
Zaproponowałam,żeby usiadła,ale dowiedziałam się,że czy stoi czy siedzi czy leży boli ją tak samo mocno i przez to całą noc nie spała.
W dzień sesji floatingowej Kasia nie przyjęła leków przeciwbólowych celowo,aby przekonać się o działaniu floatingu.
Dobrze zrobiła bo inaczej nie umiałaby określić czy ból zmniejszył się po działaniu leków przeciwbólowych czy po sesji.
Poinstruowałam ją o tym, jak przebiegnie sesja, pokazałam kabinę floatingową, wszelkie dostępne opcje i poprosiłam,aby była bardzo ostrożna
i robiła wszystko powoli i ostrożnie – chciałam uniknąć dodatkowego cierpienia spowodowanego ew. urażeniem struktur ciała – czy to mięśnie czy nerwy.
Kasia weszła do wody – sesja się rozpoczęła, a ja zajęłam codziennymi obowiązkami w Oceanie Czasu.
Jednak na niczym nie mogłam się skupić – myślami wspierałam działanie floatingu 😉
Czas upłynął, sesja zakończyła się, a Kasia wyszła z floatroomu.
Na jej twarzy gościł uśmiech, a po grymasie bólu nie było śladu. Rozsiadła się na sofie w recepcji i zaczęła opowiadać jak się czuje.
„Wsadzałam rękę pod plecy,żeby sprawdzić czy nie leżę na dnie i faktycznie- unosiłam się w wodzie! Jeszcze nigdy nie było mi tak wygodnie 🙂 „
Mięśnie Kasi rozluźniły się w czasie floatingu, a sól Epsom zawarta w wodzie (jest jej tam aż 500kg)
zadziałała przeciwbólowo i przeciwzapalnie.
To tak jakby całym ciałem wchłaniała lek przeciwbólowy,ale bez skutków ubocznych – np. nudności czy sensacji żołądkowych, albo ospałości.
Kasia przyznała też, że „chyba usnęła” – sen w kabinie floatingowej nie może być porównywany do zasypiania w łóżku w nocy.
Zamykamy oczy i film się urywa. W kabinie fale mózgowe przesterowane są na fale theta – bardzo głęboki relaks.
To uczucie porównać można do snu na jawie,albo spania z otwartymi oczami – mamy świadomość zachowaną przez cały czas i tylko momentami „odpływamy”. Do tego poczucie senności potęguje łagodna muzyka, jest ciągła, nie wiadomo kiedy się zaczyna a kiedy kończy.
Gdyby zamiast niej był np. czytany tekst książki i później byłoby można sprawdzić co zapamiętało się z niego – okazałoby się,że mamy luki nawet na całe rozdziały.
Podpowiedziałam Kasi,aby po powrocie do domu nie kąpała się 6-9h aby pozwolić soli Epsom wchłonąć się do organizmu.
Magnez, Siarka, Miedź, działanie przeciwbólowe i przeciwzapalne, a także rozgrzewające – to ten element floatingu, który warto zabrać ze Sobą do domu.
Długofalowe działanie wchłoniętej soli sprawiło,że Kasia, o jeden dzień szybciej niż wszyscy obstawiali, wróciła do pracy.
W firmie nikt nie mógł uwierzyć w tą przemianę i zaczęto myśleć nawet,że Kasia symulowała.
Jednak prawdę wyczuł kierownik Kasi, sam mający problemy z kręgosłupem, i zabronił jej czegokolwiek podnosić z ziemi.
W prywatnej rozmowie podpytywał cóż takiego magicznego jej pomogło.
A to żadna magia – woda i sól Epsom, a do tego trochę klimatu i dużo dobrych myśli!
Kierownik Kasi już ma wykupioną sesję, a sama Kasia wracała na kolejne sesje do tej pory jeszcze kilka razy.
Ps. Autentyczna historia opisana za zgodą osób w niej uczestniczących, imię zmieniłam.
Zostaw komentarz